Ruda Piotr Wilkoń Książka
Wydawnictwo: | Tatarak |
Rodzaj oprawy: | Okładka twarda |
Liczba stron: | 28 |
Format: | 21.0x29.5cm |
Rok wydania: | 2022 |
Szczegółowe informacje na temat książki Ruda
Wydawnictwo: | Tatarak |
EAN: | 9788366749252 |
Autor: | Piotr Wilkoń |
Rodzaj oprawy: | Okładka twarda |
Liczba stron: | 28 |
Format: | 21.0x29.5cm |
Rok wydania: | 2022 |
Data premiery: | 2022-06-01 |
Język wydania: | polski |
Podmiot odpowiedzialny: | Wydawnictwo Tatarak Monika Wróbel-Lutz Filtrowa 83/40 02-032 Warszawa PL e-mail: [email protected] |
Zainspiruj się podobnymi wyborami
Podobne do Ruda
Inne książki Piotr Wilkoń
Inne książki z kategorii Dla dzieci i młodzieży
Oceny i recenzje książki Ruda
Opowieść o domu na Czarnym Wzgórzu, wypełnionym po brzegi kotami. Czarnymi, rzecz jasna, jak to na porządną rodzinę przystało. I o tym co się zadzieje, gdy w tych miauczących przestrzeniach zjawia się maleńkie rudziątko. Zestaw stosowanych słów poszerza się nagle o wszystkie szarobure "czy to na pewno moje dziecko?", "przybłąkała się", "nie, nie, nie", "dlaczego" i "po co". Gładko jest tylko wtedy, gdy życie układa się w nienaganną kostkę, portrety przodków na domowej ścianie współgrają ze sobą (uwaga, muszą wisieć w równym rządku!), a założenia idą w parze z rzeczywistością, najlepiej krok w krok, czyli (czy tego chcemy czy nie) niezwykle rzadko. Do tego Ruda (jakby jej umaszczenie nie było wystarczającą zgryzotą rodziców) nie stanowi wzoru posłuszeństwa i laurkowego wizerunku, za to przykładnie wypełnia odwieczną misję mruczków i chodzi swoimi, wybitnie wyboistymi, ścieżkami. Czy da się to pogodzić z ojcowskimi (sztywnymi) ramami, w których tak ciężko się zmieścić, choćby zwinąć się w puszysta kulkę? Mama czułość skrywa, ale czy uda jej się przebić przez mur niechcianych emocji?Bo wiecie jak to jest z innością. Często uwiera, budzi opór i odrzucenie, a wszystko tylko dlatego, że wymyka się utartym schematom, że odstaje i tak bardzo chce pozostać swoja. Że się jej nie rozumie i ktoś zamiast "wyjątkiem" w czyichś oczach, staje się, nie wiedzieć czemu, "dziwadłem".Poruszająca, nieco niesforna i do głębszych przemyśleń pociągająca czytelnika historia. Prosta, bez zawiłości, ale z pazurem, w końcu to iście koci atrybut. Do tego z charakterystycznymi ilustracjami samego Józefa Wilkonia, którego prace mogę zajadać bez limitów, a przy okazji bez uczucia przejedzenia. Mniam!O tym, że nawet po zaprzyjaźnieniu się z psem (toż to zdrada!), oddaniu się punkrockowej pasji i opuszczeniu miejsca swego na świat przyjścia można powrócić, a może jeszcze bardziej o tym, że zawsze jest szansa na zrozumienie, przebaczenie i odwrócenie nurtu rzeki nietolerancji, krzywdzenia i spełniania siebie kosztem bliskich.Dużo się we mnie kłębi po tej lekturze, bo te dziecięce przekazy przekuwają się w dorosłe prawdy. Chciałabym żeby domy miały otwarte ramiona, a nie zamknięte na klucz uczucia. Żeby kolor naszej osobowości nie determinował, czy zostaniemy przyjęci troskliwym spojrzeniem i akceptacją. Żeby miłość nie miała granic, ale była powietrzem. Żebyśmy nie trzymali kurczowo steru kontroli, bo czasem po prostu jest jak być ma. Żeby rodzice i dzieci patrzyli sobie w oczy, a nie odwracali plecami. Wreszcie żeby rodzina była synonimem wsparcia, a nie źródłem odtrąceń i wciskania w formę (na siłę, przecież wiem co dobre, kiedyś mi za to podziękuje). Dzięki Ruda za tę garść zwykłych mądrości, która się tu rozsypała! I piękną jesteś taka jaka jesteś, nie bardziej, nie mniej, nie inna ;)I jeszcze jedno, czy możecie sobie wyobrazić, (bo przecież nici losu bywają przewrotne, wywrotowe i często rozwijają się w tempie zawrotnym) co za sobą pociągnąć mogą narodziny czarnego kiciusia w ryżym domu? Nie musicie, po prostu przeżyjcie to z Wydawnictwem Tatarak, które niezmiennie Wam polecam www.zyj-bardziej.pl
Opowieść o domu na Czarnym Wzgórzu, wypełnionym po brzegi kotami. Czarnymi, rzecz jasna, jak to na porządną rodzinę przystało. I o tym co się zadzieje, gdy w tych miauczących przestrzeniach zjawia się maleńkie rudziątko. Zestaw stosowanych słów poszerza się nagle o wszystkie szarobure "czy to na pewno moje dziecko?", "przybłąkała się", "nie, nie, nie", "dlaczego" i "po co". Gładko jest tylko wtedy, gdy życie układa się w nienaganną kostkę, portrety przodków na domowej ścianie współgrają ze sobą (uwaga, muszą wisieć w równym rządku!), a założenia idą w parze z rzeczywistością, najlepiej krok w krok, czyli (czy tego chcemy czy nie) niezwykle rzadko. Do tego Ruda (jakby jej umaszczenie nie było wystarczającą zgryzotą rodziców) nie stanowi wzoru posłuszeństwa i laurkowego wizerunku, za to przykładnie wypełnia odwieczną misję mruczków i chodzi swoimi, wybitnie wyboistymi, ścieżkami. Czy da się to pogodzić z ojcowskimi (sztywnymi) ramami, w których tak ciężko się zmieścić, choćby zwinąć się w puszysta kulkę? Mama czułość skrywa, ale czy uda jej się przebić przez mur niechcianych emocji?Bo wiecie jak to jest z innością. Często uwiera, budzi opór i odrzucenie, a wszystko tylko dlatego, że wymyka się utartym schematom, że odstaje i tak bardzo chce pozostać swoja. Że się jej nie rozumie i ktoś zamiast "wyjątkiem" w czyichś oczach, staje się, nie wiedzieć czemu, "dziwadłem".Poruszająca, nieco niesforna i do głębszych przemyśleń pociągająca czytelnika historia. Prosta, bez zawiłości, ale z pazurem, w końcu to iście koci atrybut. Do tego z charakterystycznymi ilustracjami samego Józefa Wilkonia, którego prace mogę zajadać bez limitów, a przy okazji bez uczucia przejedzenia. Mniam!O tym, że nawet po zaprzyjaźnieniu się z psem (toż to zdrada!), oddaniu się punkrockowej pasji i opuszczeniu miejsca swego na świat przyjścia można powrócić, a może jeszcze bardziej o tym, że zawsze jest szansa na zrozumienie, przebaczenie i odwrócenie nurtu rzeki nietolerancji, krzywdzenia i spełniania siebie kosztem bliskich.Dużo się we mnie kłębi po tej lekturze, bo te dziecięce przekazy przekuwają się w dorosłe prawdy. Chciałabym żeby domy miały otwarte ramiona, a nie zamknięte na klucz uczucia. Żeby kolor naszej osobowości nie determinował, czy zostaniemy przyjęci troskliwym spojrzeniem i akceptacją. Żeby miłość nie miała granic, ale była powietrzem. Żebyśmy nie trzymali kurczowo steru kontroli, bo czasem po prostu jest jak być ma. Żeby rodzice i dzieci patrzyli sobie w oczy, a nie odwracali plecami. Wreszcie żeby rodzina była synonimem wsparcia, a nie źródłem odtrąceń i wciskania w formę (na siłę, przecież wiem co dobre, kiedyś mi za to podziękuje). Dzięki Ruda za tę garść zwykłych mądrości, która się tu rozsypała! I piękną jesteś taka jaka jesteś, nie bardziej, nie mniej, nie inna ;)I jeszcze jedno, czy możecie sobie wyobrazić, (bo przecież nici losu bywają przewrotne, wywrotowe i często rozwijają się w tempie zawrotnym) co za sobą pociągnąć mogą narodziny czarnego kiciusia w ryżym domu? Nie musicie, po prostu przeżyjcie to z Wydawnictwem Tatarak, które niezmiennie Wam polecam www.zyj-bardziej.pl