Smutek Ryb Hanna Krall Książka
Wydawnictwo: | Fundacja Instytutu Reportażu |
Rodzaj oprawy: | Zintegrowana |
Liczba stron: | 104 |
Format: | 16.5x19.5cm |
Rok wydania: | 2021 |
Szczegółowe informacje na temat książki Smutek Ryb
Wydawnictwo: | Fundacja Instytutu Reportażu |
EAN: | 9788365970978 |
Autor: | Hanna Krall |
Rodzaj oprawy: | Zintegrowana |
Liczba stron: | 104 |
Format: | 16.5x19.5cm |
Rok wydania: | 2021 |
Data premiery: | 26/11/2020 |
Oceny i recenzje książki Smutek Ryb
Czy w książce Hanny Krall " Smutek ryb " dominuje te uczucie ? Powiedziałabym wręcz, jest to tytuł przewrotny. Strony aż iskrzą od perełek wysublimowanego humoru. Te cytaty godne zapamiętania. Socjolog : " ...człowiek wie o istnieniu ryb, a ryba o istnieniu człowieka nie wie, więc jednak wyższości człowieka to dowodzi". Historyk sztuki : "...czyli rybak jest mędrcem. Siedzi nad wodą i myśli ". Pisarz : " Bo i co ma robić mężczyzna, kiedy już pozna kobietę? Musi zużyć na coś resztę swojego życia. Kobieta starcza na krótko i pozostawia po sobie uczucie bliskie pogardy. Zwłaszcza dziś, gdy jest aż tak łatwa.Kobieta powinna nauczyć się zachowania od pstrągów, które każą siebie szukać z pewnym trudem. Kobiety dzisiejszej się nie szuka... Ten cykl powinien nazywać się Smutek kobiet, nie ryb ". Historyczną sztuki : " Swoją drogą to prawdziwy pech, że Kościuszko nie łowił ryb, prawda? ( dla wyjaśnienia..." polskie malarstwo podporządkowane było służbie narodowi i malowanie martwych natur nie uchodziło. To było za błahe, za nieważne ". Historyk : " ... Jeden mój przyjaciel, historyk średniowiecza, chcąc dowiedzieć się naocznie, czym był czerwiec ( taki robaczek ), poszedł kiedyś że studentką biologii łowić to nocą na łąkach. - I co? - Zapewniał, że złowił". Harcmistrzyni : " ...To był błąd, nie należy być za dzielną, kiedy się jest kobietą.Ja wszystko zawsze mogłam, umiałam i zdążyłam, i za późno zorientowałam się, że nie należy. I dalej : " Za to ryby, moje ryby są na moją miarę i do nich nie muszę się podciągać ". " Smutek ryb " Hanny Krall to pozycja, którą każdy Czytelnik może/wręcz powinien mieć w swojej biblioteczce domowej. To książka, do której chętnie się wraca. Perełka, że palce lizać. Przepraszam rybka, że palce lizać.
Ponoć dzieci i ryby głosu nie mają, ale w „Smutku ryb" Hanny Krall do głosu dochodzą właśnie te ostatnie. I to na dodatek pełną gębą.Hanny Krall nikomu przedstawiać nie trzeba. Pisarka, dziennikarka, reportażystka. Chyba największy rozgłos przyniosła jej książka pt. „Zdążyć przed Panem Bogiem" - wywiad z Markiem Edelmanem. Jedno z opowiadań Hanny Krall stało się kanwą do filmu Jana Jakuba Kolskiego pt. „Daleko od okna", z kolei Krzysztof Kieślowski wyreżyserował „Krótki dzień pracy" również na podstawie reportażu jej autorstwa. A teraz Hanna Krall odnotowuje literacki come back. Wydawnictwo Dowody na Istnienie zebrało cykl rozmów, jakie pisarka przeprowadziła w latach 1983 i 1984 dla „Wiadomości Wędkarskich" o rybach. Czyżby Krall była miłośniczką tych wodnych stworzeń? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że zagościła tam tymczasowo w wyniku zawieruchy politycznej. Wiemy też, że w czasach współpracy z miesięcznikiem z ryb wycisnęła chyba wszystko.Krall wysoko ość zawiesiła, przepraszam, poprzeczkę, bo o rybach nie rozmawia z wędkarzami czy ichtiologami, czyli specami od budowy ryb, a zaprosiła do wywiadów, m.in. socjologa, historyków, antropologa czy astrologa. Cóż oni o rybach wiedzieć mogą? Otóż okazuje się, że nie tylko mogą, lecz i mają w tym zakresie niemało do powiedzenia. Krall bowiem zarzucając wędkę, sprytnie wyszukuje płaszczyzny styku, jakie mogą zachodzić między rybami a poszczególnymi dyscyplinami naukowymi. I tak dowiadujemy się, że emblematyka - tajemna wiedza „o prawdach moralnych w emlemach"*), przy czym emblem to kompozycja znaczeniowa składająca się z obrazu i tekstu) - znakiem ryb posługiwała się szczodrze, raz zaszyfrowując w nim poważny obraz egzystencji ludzkiej, innym razem... frywolny sens erotyczny. W poszukiwaniu źródeł autorka odwołała się także do czasów ewangelistów, a nawet starożytnego Babilonu. Jak widać, sieci rozciągnęła szeroko, wyławiając piękne okazy tematyczne pływające nie tylko w poszczególnych dziedzinach naukowych, lecz także drążyła epoki historyczne, w których choćby i najmniejsza płotka mogła stać się inspiracją do ciekawej dyskusji.Tak więc nic, co dotyczy ryb, Krall nie jest obce. To akurat w zupełności zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, do jakiej grupy odbiorców autorka kierowała swój przekaz. W materiale inaugurującym cykl pt. „Smutek ryb" wyjaśniała: „Ta strona nie jest dla wędkarzy. Wędkarz wędkuje i nie ma czasu na czytanie żadnych stron. Ta strona jest dla żony. Mąż wędkuje, a żona sobie czyta."*) A przecież powszechnie wiadomo (głównie tym, którzy opierają swą wiedzę na teoriach św. Tomasza z Akwinu, zaliczanego nomen omen do doktorów Kościoła), że kobieta, zwłaszcza żona, a już małżonka spinningowca szczególnie, ma w sobie „nadmiar wilgoci", co w dużej mierze tłumaczyłoby jej okołowodne zainteresowania. Dlatego więc, gdy „wszystkie rybki śpią w jeziorze"**), Krall proponuje współczesnym paniom, by nie stawały zajętym obcowaniem z naturą mężom okoniem i w zamian daje córkom, żonom tudzież pozostałym towarzyszkom rybaka niepowtarzalną okazję... zajrzeć rybie pod łuskę bez absorbowania męskiej części publiczności.Przysłowiowa też jest i kobieca ciekawość, stąd Krall wręcz zmuszona była zapełnić rubrykę naprawdę inspirującym materiałem tak pod względem treści, jak i formy, a że dzisiejsza białogłowa (nieważne klasycznie farbowana czy z soft ombre) z natury jest tyleż gadatliwa co i bystra, to niejako staje się oczywistą oczywistością, że pogaduchy z luminarzami świata nauki powinny w równym stopniu zaspokajać tak dociekliwość, jak i inteligencję czytelniczek.W efekcie otrzymaliśmy świetnie poprowadzony komplet rozmów, opatrzony swoistym Krallowym badżem. Badże to szkockie znaki herbowe, o których autorka rozprawia z profesorem Stefanem Kuczyńskim, historykiem kultury, koniecznie w kontekście rybich motywów, wybierając sobie na własny znak rozpoznawczy siatkę na zakupy skrzyżowaną z gęsim piórem. Dla młodszego pokolenia może słowo wyjaśnienia. W latach osiemdziesiątych shopping należał do aktywności wysoce specjalistycznych, wymagających od uczestnika niebagatelnych umiejętności rozpoznawczo-organizacyjnych ze względu na wprowadzoną reglamentację towarów. A z kolei z uwagi na warunki polityczne ówczesny język wypracował własny kod znaczeniowy, by unikać kursu kolizyjnego z cenzurą. Tak więc w życiu codziennym siatka na zakupy (nie mylić z kasarem, co ciekawe ryby akurat nie podlegały okartkowaniu), a w życiu literackim gęsie pióro, za pomocą którego autorka kreśli raczej krótkie acz treściwe pytania dla swoich rozmówców, pytania, które pozwalają im swobodnie rozwinąć skrzydła w dyskusji. I choć sama pozostaje niemal niewidoczna w tle, to jej reporterski zmysł bezbłędnie wyczuwa momenty zasługujące na przytrzymanie uwagi. Wyławia je wówczas na powierzchnię, podkreślając istotę tematu. A może i nawet uwypuklając zupełnie inny kontekst? Co szczególnie lubię w Krall, to właśnie jej indywidualny punkt spojrzenia na rzeczywistość, ponieważ materiały przez nią tworzone nie są prostym odbiciem wydarzeń, a odsłaniają ich głębszą tkankę.W „Smutku ryb" nie tylko autorka zastosowała system przynęt, także wydawnictwo Dowody na Istnienie wabi czytelnika formą publikacji, na którą składają się choćby elegancka i twarda oprawa, wewnątrz kolorowe ilustracje Izabelli Zychowicz, a nawet zakładka w kształcie pręgowanej... ryby oczywiście. Czy smutnej? Nie wiem, ale moim zdaniem na pewno wieloznaczeniowej.*) cytaty z książki Hanny Krall „Smutek ryb" z Wydawnictwa Dowody na Istnienie**) fragment piosenki biesiadnej