Menu

Kowalczyk Stanisław Andrzej

Warsztat i dom garncarza na Keramejku stały na łagodnym wzniesieniu. Kiedyś widać stąd było Bramę Dipylońską, ale z czasem zasłoniły ją nowe domostwa i warsztaty, tłoczące się jak statki na redzie w Pireusie. Attyka, myślał Andreas, jest okrętem płynącym na południe pod żaglem Parnasu, ku Krecie, Rodos i Aleksandrii. I świat płynie, innego nie znając stanu. Hoplita odstawił włócznię, zdjął z pleców tarczę i usiadł pod jesionem. Pierwszy przywitał przybysza Strepsjades, obejrzał go sobie i obwąchał sandały. Andreas przyniósł jęczmiennego chleba i oliwy. Czeladnik Archelaos krzątał się wokół pieca, w którym wypalał dachówki dla garbarza Pelagiosa. – Nie jadłem od kilku dni – powiedział żołnierz, usprawiedliwiając swoją łapczywość. – Nazywam się Proksenos. – Odłamał kawał chleba i umoczył go w oliwie. – Ładnie pachnie. Chleb i attycka oliwa, dwie z trzech rzeczy, których najbardziej łaknę. – Widzę, że wojna cię nie nasyciła – powiedział Andreas. – Wojna nie syci, wojna rozbudza apetyt. I przysparza pracy Charonowi – roześmiał się hoplita, głaszcząc ­Strepsjadesa. – Zwierzęta, piesku, nie znają wojen, tym darem bogowie uszczęśliwili jedynie ludzi. – Tylko raz wyruszyłem na wojnę – powiedział Andreas – ale zawarto rozejm, zanim zostałem zabity.
Jego życie rozłamuje się na dwie części. U kresu, w przededniu śmierci, Łaszowski spogląda wstecz i wypowiada słowa ekspiacji. Pierwsza połowa życia była niespokojna i awanturnicza. Jego przygoda z literaturą i polityką rozpoczęła się w cieszyńskim gimnazjum. Od swego polonisty, Juliana Przybosia, Łaszowski dowiedział się o istnieniu awangardy i socjalizmu. Jedno i drugie aspiruje do uniwersalności. Awangarda i socjalizm, dwa radosne scenariusze, obiecują triumf sztuki i sprawiedliwości. Ziarno pada na podatny grunt. Łaszowski jest ambitny jak Alkibiades, ufa w swoje zdolności i łaknie sławy. Rozpoczyna studia filozoficzne w Uniwersytecie Warszawskim, angażuje się w życie polityczne uczelni. Rówieśnicy słuchają go z zainteresowaniem, doceniają jego swadę i zdolności oratorskie. Obraca się w kręgach literackich, bywa u Zofii Nałkowskiej, zdobywa sympatię Karola Irzykowskiego. W roku 1937 niemal z dnia na dzień nawraca się na faszyzm. Jakiż regres! Zaczyna przemawiać językiem nowoczesnych barbarzyńców, podziwia nazizm i jego führera, znajduje upodobanie w kiczu. […] W okupowanej Polsce Łaszowski musiał postawić sobie pytanie o tożsamość. W konfrontacji z potężnym żywiołem niemieckim jego polskość osłabła. Hollender miał rację, klęska Łaszowskiemu nie smakowała. Nie przestał być Polakiem, ale zaczął być Niemcem. Grał na dwa fronty. Kolaborując z okupantem, zachował kontakty polskie. Po wojnie takimi jak on zajmowały się sądy, ale Łaszowski uniknął procesu. Kiedy sytuacja się uspokoiła, wrócił z prowincji do Warszawy, w roku 1947 wstąpił do Stowarzyszenia PAX. Drugą połowę życia spędził na synekurach. Na łamach „Dziś i Jutro” oraz innych pism paksowskich parał się publicystyką i krytyką literacką, ogłaszał artykuły świadczące o rozległych lekturach. Chętnie przybierał pozę kaznodziejską, ganił fascynację Zachodem i przemiany obyczajowe lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Pod rządami PRL-owskiej cenzury z biegiem lat złagodniał, stał się konserwatywnym ramolem. Chuligan literacki, skandalista i paszkwilant przypomniał sobie ziemiańsko-katolicką formację swojej zacnej rodziny i przemienił się w felietonistę zatroskanego o moralność seksualną młodego pokolenia. W latach trzydziestych pisał złowrogie głupstwa, ale impetu nie sposób mu było odmówić, po wojnie ustatkował się, nabrał gustu do frazesów i banałów.
Andrzej Stanisław Kowalczyk napisał książkę o Hiszpanii. Bardzo potrzebną. Nie jest to widokówka z podróży na Południe, ale zbiór szkiców pogłębionych, nawiązujący do tradycji polskiej szkoły eseju. Słowa, myśli i obrazy są w tym tomie doskonale dobrane. Tworzą spójną całość, bogatą i różnorodną. Jest w niej miejsce do rozmyślań nad istotą chrześcijańskiej duchowości (św. Jan od Krzyża, św. Teresa z Ávili), namysł nad historią bliskiego nam Śródziemnomorza (Filip II). Jest opis szaleństw i zbrodni (Inkwizycja, wojna domowa), jest literatura będąca tych trudnych kwestii artystycznym odbiciem i próbą ich gruntownego zrozumienia (Cervantes, García Lorca). Jest malarstwo (Goya), a nawet muzyka usłyszana i zapisana delikatnie i wyjątkowo prawdziwie (Joaquín Rodrigo). Marek Zagańczyk
Życie erotyczne FRANZA KAFKI jest tematem licznych analiz, opracowań biograficznych, a nawet powieści. FELICE, MILENĘ, DORĘ traciliśmy jednak z oczu z chwilą, gdy ich związek z autorem „Procesu” z różnych powodów kończył się. W tej książce trzy kobiety interesują nas nie tylko dlatego, że łączyła je z Kafką więź seksualna. Widzimy w nich autonomiczne osoby, które odzyskują prawo do własnego losu. „Tylko dlatego – pisał Kafka w liście do przyjaciela w roku 1903 – że ludzie wytężają wszystkie siły i ochoczo sobie pomagają, utrzymują się na znośnej wysokości nad piekielną głębią, do której się garną. Są ze sobą powiązani linami i źle jest już wtedy, gdy te liny poluzują się wokół jednego z nich i opada on nieco głębiej niż inni, w pustą przestrzeń, a strasznie jest, gdy liny wokół niego się zerwą i on spada. Dlatego trzeba się trzymać innych. Przypuszczam, że dziewczyny pomagają nam się unosić, ponieważ są tak lekkie, dlatego musimy kochać dziewczyny i dlatego one muszą kochać nas”. Mieszkamy zatem w sąsiedztwie piekła, które nas przeraża i przyciąga. Przed upadkiem w otchłań chroni tylko międzyludzka więź. Ale asekuracja byłaby zawodna, gdyby nie wspomagał jej erotyzm. Kobieta ratuje mężczyznę przed upadkiem w pustkę. Erotyzm miał wówczas dla Kafki sens przede wszystkim moralny, pozbawiony był samoistnej wartości. [fragment książki]
Historyczna, literaturoznawcza i politologiczna książka A. St. Kowalczyka opowiada o początkach i rozkwitaniu „Kultury”, autor łączy dwa poziomy zazwyczaj rozbieżnych relacji - poziom historycznoliterackiego wywodu, niezwykle precyzyjnego, źródłowego, i poziom pamiętnika, listu, nieledwie wyznania, rekon¬struowanego świadectwa. Książka ta, poświęcona ludziom i przyjaźni, mianowicie przyjaźni Jerzego Giedroycia i jego najwierniejszego publicysty, Juliusza Mieroszewskiego, buduje obraz tak wielowymiarowy, że - chce się rzec - literacki, a więcej, niemal powieściowy w sugestywności i wciągającej narracji.
Borys Sawinkow, początkowo socjalista i terrorysta, w 1917 r. opowiedział się po stronie demokracji i walczył z bolszewikami, organizował powstania zbrojne przeciw komunistycznemu reżymowi, a w 1920 r. współdziałał z Piłsudskim. Biografia Sawinkowa zasłuchana jest w styl opowieści eseistycznej o wielkich ludziach przełomu stuleci. Andrzej St. Kowalczyk opowiada o nim z bliska, z wyczuciem niuansów, na podstawie wnikliwych studiów źródłowych.
Wiek ukraińsko-polski. Rozmowy z Bohdanem Osadczukiem. BOHDAN OSADCZUK Dziennikarz i publicysta, historyk. Urodził się w1920 roku w Kołomyi. Od 194 roku mieszkał w Berlinie. Współpracował z wieloma gazetami ukraińskimi, polskimi, niemieckojęzycznymi. Był między innymi najbliższym ukraińskim współpracownikiem Jerzego Giedroycia i berlińskim korespondentem „Neue Zurcher Zeitung”. Od 1966 roku był profesorem najnowszej historii europejskiej na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. W 2001 roku otrzymał Order Orła Białego. Był członkiem rady Kolegium Europy Wschodniej. Zmarł w 2011 roku w Zakliczynie pod Krakowem. „Urodził się w ukraińskiej rodnie, z woli historii został obywatelem I Rzeczypospolitej, a z wyboru – najpierw studentem, a następnie dziennikarzem i profesorem na stałe związanym z Niemcami. Dlatego śmiało można o nim powiedzieć, że był Europejczykiem w pełnym tego słowa znaczeniu, dla którego najważniejszym celem w życiu stało się, jak sam mówił, porozumienie polsko-ukraińskie.” Aleksander Kwaśniewski —————————————————————— „Bohdan Osadczuk, obok Jerzego Giedroycia, stał się głównym architektem zbliżenia między Polską, a Ukrainą.” Jan Nowak – Jeziorański