Menu

Wojciech Wencel

W dziedzictwie polskiej kultury, w którym dzisiejsi odnowiciele tradycji stalinowskiej chcą widzieć tylko złom żelazny i głuchy śmiech pokoleń, Wojciech Wencel odnajduje wszystkie istotne znaczenia. Te, które ocalają godność, wywołując naszą wspaniałą niezgodę na zniewolenie i na zapomnienie. Autor „Listów z podziemia” broni tych znaczeń przed szydercami swym celnym słowem i odnawia je wielką siłą swego poetyckiego talentu. Andrzej Nowak
Wojciech Wencel (ur. 1972) od debiutanckiego tomu Wiersze (1995) podąża własną drogą. Młodszy od generacji „BruLionu”, manifestacyjnie odrzucił dominujący w ostatniej dekadzie XX wieku model poezji egocentrycznej, opartej na kolokwializmach. Krytyka połączyła jego twórczość z neoklasycyzmem, wskazując na jej silne zakorzenienie w tradycji kultury europejskiej, problematykę metafizyczną, wyrafinowanie formalne, powagę i muzyczność. W plebiscycie „25 książek na 25-lecie” utrzymana w tej konwencji Oda na dzień św. Cecylii (1997) została uznana przez słuchaczy Programu Drugiego Polskiego Radia za najważniejszy tom wierszy napisany w języku polskim po 1989 roku. Swoistą sumą chrześcijańskich doświadczeń bohatera tej poezji pozostaje poemat Imago mundi (2005). Począwszy od tomu De profundis (2010), w twórczości Wencla dominuje problematyka narodowa i historiozoficzna, co wiąże się ze zwrotem w stronę tradycji polskiego romantyzmu. W 2017 roku wybór wierszy Wencla został wpisany na liste lektur obowiązkowych dla szkół ponadpodstawowych.
Polonia aeterna Wojciecha Wencla nieprzypadkowo ukazuje się w roku wielkiego jubileuszu odzyskania niepodległości. Nawiązując do dawnych arcydzieł malarstwa, muzyki i literatury, poeta próbuje zrekonstruować uniwersum narodowej wyobraźni. Czytelnik znajdzie tu zarówno metafizyczne mapy utraconych Kresów, jak i zmysłowe pejzaże Krakowa, Tylicza czy Lanckorony. Jednak centralnym punktem w kosmosie Wencla pozostaje jego rodzinna Matarnia, a najdoskonalszą formą tej „Miłości, co gwiazdy porusza i słońce” – konkretna miłość małżeńska. Byliśmy szczęśliwi latem po wieczornej mszy patrzyliśmy na miasto spod kościoła karmelitów i wydawało nam się że stoimy na wzgórzu Syjon gdzie król Dawid umieścił Arkę Przymierza zakonnice gęsiego schodziły na spoczynek kilka staruszek zgiętych pod ciężarem krzyża i jedna nowicjuszka – dziewczynka jeszcze ­– balansująca na żółwim grzbiecie krawężnika jakby uczyła się chodzić po wodzie – pomyślałem jakby uczyła się chodzić po wodzie – powiedziałaś a potem długo milczeliśmy patrząc w stronę Lwowa z którego została tylko ściana płaczu (Wieczór w Przemyślu)