Menu

Historia makaronu w dziesięciu daniach. Od tortellini do carbonary Luca Cesari Książka

20,00 zł
49,99 zł (-60%) - sugerowana cena detaliczna
Wyślemy w ciągu 24h
Zobacz więcej
Wydawnictwo: Znak Koncept
Rodzaj oprawy: broszurowa ze skrzydełkami
Wydanie: Pierwsze
Liczba stron: 336
Format: 144x205
Rok wydania: 2022
20,00 zł

Książka Luca Cesari "Historia makaronu w dziesięciu daniach. Od tortellini do carbonary"


„Rozmowa o kuchni nie jest dziś we Włoszech czynnością ani niewinną, ani pozbawioną ryzyka”. Każdy wie, że do carbonary nie dodaje się śmietany, a spaghetti bolognese niewiele ma wspólnego z prawdziwym ragù. Ale czy na pewno? Może wszystko, co wiemy o „tradycyjnych” włoskich makaronach, nie jest do końca prawdą? Nakarmieni „jedynymi słusznymi” przepisami na tradycyjne włoskie dania, nie zdajemy sobie sprawy, że receptury na większość z nich wciąż ewoluują, a legendy, które narosły wokół niektórych, bardzo często rozmijają się z prawdą. Czy wiesz, że carbonara wcale nie ma włoskiego rodowodu, a fettuccine powstało, kiedy Alfredo di Lelio, troskliwy mąż i szef kuchni, chciał przygotować pożywny posiłek zmęczonej porodem żonie? Czy zgadniesz, która bogini i jej piękno były inspiracją dla idealnego kształtu tortellino? Luca Cesari, historyk gastronomii i kucharz eksperymentalny, wychodzi naprzeciw gastropurystom i proponuje inne spojrzenie na dziesięć włoskich klasyków. Według niego te kanoniczne dania zawsze są nowe i młode, bo ich postać zmienia się w zależności od kucharza i szerokości geograficznej. Rozsiądź się wygodnie z talerzem pełnym pasta al pomodoro i posłuchaj historii o tym, dlaczego dozwolone jest jedzenie spaghetti z sosem bolońskim i co wspólnego z włoskimi daniami ma Meksyk. Palce lizać! Książka uhonorowana Premio Bancarella della Cucina.

"Historia makaronu w dziesięciu daniach. Od tortellini do carbonary" - nowość Cesariego


„Czytałem z wypiekami na twarzy, a nieczęsto mi się to zdarza! W tej książce jest wszystko to, za co kocham Włochów – ogromna kulinarna erudycja, silne emocje, uzasadnione złośliwości oraz ogromna miłość do kuchni. Świetna, lekka jak piórko i mądra książka o tym, że najciekawsze historie zawsze rozgrywają się w kuchni”. Bartek Kieżun – dziennikarz, kucharz i fotograf. Autor serii przewodników kulinarnych po świecie śródziemnomorskim

Szczegółowe informacje na temat książki Historia makaronu w dziesięciu daniach. Od tortellini do carbonary

Wydawnictwo: Znak Koncept
EAN: 9788324084159
Autor: Luca Cesari
Tłumaczenie: Mateusz Kłodecki
Rodzaj oprawy: broszurowa ze skrzydełkami
Wydanie: Pierwsze
Liczba stron: 336
Format: 144x205
Rok wydania: 2022
Data premiery: 01/06/2022

Oceny i recenzje książki Historia makaronu w dziesięciu daniach. Od tortellini do carbonary

Średnia ocen:
~ /10
Liczba ocen:
0
Powiedz nam, co myślisz!

Pomóż innym i zostaw ocenę!

Zaloguj się, aby dodać opinię
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

Wydawnictwo Znak Koncept opublikowało książkę »Historia makaronu w dziesięciu daniach. Od tortellini do carbonary«. Autorem jest Luca Cesari. Za tekst polski odpowiadają: tłumacz Mateusz Kłodecki i redaktor prowadząca Sylwia Tusz.Szum medialny towarzyszący wydaniu podkreślał »wspaniałą pracę tłumacza« - włoskie przepisy sprzed wieków są tu rzekomo oddane polszczyzną z analogicznego okresu. Ba, nawet sam tłumacz w specjalnym posłowiu rozpływa się nad własnym talentem (por. zdjęcie).Mateusz Kłodecki w swoim tłumaczeniu chętnie sięga po słowo »lubo«. Na stronie 26 zamieszczony jest przepis z 1803 roku. W polskim tłumaczeniu czytamy:»Rozpuść w rondlu solidną bryłę masła, dodaj makaron uwarzony w osolonej wodzie, dobrze odcedzony, potrzymaj na ogniu dobrą chwilę, zasyp tartego parmezanu (a jeśli chcesz, daj też szczyptę pieprzu lubo tretowanego cynamonu)«I dalej:»Można przyszykować makarony inszym jeszcze sposobem, to jest przyrządziwszy je tak, jako wcześniej opisane zostało, możecie zadać im trochę coulis lubo sosu z pieczystego, lubo angielskiego pieprzu, podawać pięknie ozdobione na takimż samym talerzu. Albo zamiast coulis lub sosu, zalać możesz mlekiem, lub śmietaną, lub beszamelem, a podawać tak, jako wyżej powiedziane zostało.«Bardziej wyrobiony czytelnik literatury polskiej wie, że »lubo« to albo przysłówek oznaczający »miło, przyjemnie«, albo spójnik oznaczający »choć, chociaż«. W takich właśnie dwóch hasłach opisuje to słowo choćby Doroszewski:sjp.pwn.pl/doroszewski/lubo-I;5447413.html i sjp.pwn.pl/doroszewski/lubo-II;5447414.htmlNas interesuje znaczenie drugie. Oto przykłady z początku XIX wieku, współczesne włoskiemu przepisowi:»I lubo jeszcze trybu wiejskiego nie umiem, domyślam się.« (Krasicki).»Mąż utrzymywał, że lubo nadobne, jednak do niego całkiem niepodobne.« (Fredro)A tu przykłady ciut późniejsze:»Ludzie ciągnący czółna, lubo przyzwyczajeni, żegnali się pobożnie«, »Winicjusz, lubo chory i nawykły do giętkości Greka, nie mógł jednak wstrzymać uśmiechu. « (Sienkiewicz).»Rozejrzawszy się, poznały Krasnoludki, że okolica, lubo zaniedbana i pusta, miała przecież także zapasy swoje i to nie byle jakie.« (Konopnicka).Więcej przykładów podaje Doroszewski.W połowie XVI wieku Jan Kochanowski używał co prawda »lubo« w znaczeniu podobnym do »czy to, czy«, nieco zbliżonym do »lub«:»Pociesz mię, jako możesz, a staw sie przede mną lubo snem, lubo cieniem, lub marą nikczemną.«, »Lubo wstając, gore jaśnie, lubo padnąc, słońce gaśnie, mnie jednako serce boli, a nigdy się nie utoli.«Jednak to użycie sprzed 450 lat, użycie w poezji, i nawet Kochanowski nie używa »lubo« w prostej roli spajającej dwa rzeczowniki. Dwieście czy sto lat temu »lubo« znaczyło coś zupełnie innego niż »lub«.Lubo Pan Kłodecki ni to Krasickiego, ni Fredry, ni Sienkiewicza nie czytał, jednakowoż do poklepywania się po własnych plecach pierwszy.Miała być (jak sam tłumacz to określił) »rekonstrukcja, archaizacja, stylizacja«. Wyszło tłumoczenie.Wątpliwa jest też redakcja techniczna książki.W oryginalnym wydaniu włoskim przypisy w każdym rozdziale są numerowane osobno (od 1) i umieszczone na końcu każdego rozdziału.W wydaniu polskim przypisy numerowane są w każdym rozdziale osobno, ale umieszczono je wszystkie na końcu książki - gdzie ten sam numer przypisu powtarza się co kilka stron.Jeśli więc chcemy znaleźć źródło cytatu, który nas interesuje, musimy zapamiętać numer odnośnika (np. 14), potem cofnąć się, by znaleźć numer rozdziału, w którym jesteśmy (np. 4), potem skoczyć na koniec książki i tam w masie przypisów znaleźć sekcję przypisów do naszego rozdziału - i dopiero tam wyszukać przypis. Żywej paginy brak nawet w pokaźnej sekcji przypisów.Męczarnia.