Menu

Lewandowska Maria Zofia

Ten blask i ta ciemność są tu wtopione w całe bogactwo i różnobarwność świata, z nieszczęściami i radościami… Przewijają się tu rozważania o ludzkiej wolności, o władzy, która może być niebezpieczna. Trochę też jest osobistych wspomnień. I ważny jest może wiersz o człowieku jako trzcinie myślącej. Trudny optymizm? Ale bliski sercu, taki jest choćby w muzyce Moniuszki, księgach „Pana Tadeusza”… Nie do pogardzenia jest też dążenie do uporządkowania świata, do umiaru. Coś z romantyzmu musi jednak zostać. Od autorki
Kim jesteśmy? Nie pomogą uczone rozważania. A „niewinne czarodziejstwo” poezji? Myślę tak: Zgubiłam swoje życie. Szukam i szukam, A nawet nie wiem, jak ono wygląda. Co dalej? Rzuceni znienacka na głęboką wodę Wołamy do Boga całkiem po Bożemu: Czemuś nas opuścił? Od autorki
„Horsztyński” Słowackiego to dramat szczególny. Pisany bolesną prozą, z zacięciem filozoficznym. Ileż tu rozterek! Rękopis ma luki, które trzeba na przykład na scenie wypełnić, ale przecież przy czytaniu też czuje się te niedostatki. Różnie próbowano temu zaradzić. Nie jest to łatwe, akcja bowiem bardzo złożona. Przy sposobności można snuć w ogóle rozważania o znaczeniu słowa w dramacie, w teatrze. Akcja dotyczy zdrady narodu, więc zajęłam się też historią Polski – to są subiektywne impresje, przeżyte, niepozbawione podstaw. Chodziło mi najbardziej o zawiłe losy rdzennej Polski. Od autorki
Namawiano mnie, żebym pisała pogodnie. Jak więc? Tak jakby istniało jedno słoneczne „tu i teraz”, bez wspomnień i oczekiwań? Starałam się, odświeżyłam niektóre miłe wspomnienia. Ale złożoność świata pozostaje i w nią trzeba się wsłuchać. Taką złożoność widział może Fredro w urywku komedii, którym się zajęłam. Bronię się jednak przed ponurością, która może wynikać z redukcjonizmu, gdzie nie liczy się właśnie to, co złożone, trudne do uchwycenia. Jest tu także wiersz bardzo dramatyczny… Od autorki
Dlaczego przed snem? O śnie tu dużo. Uśpią? Wybiją ze snu? I dużo o takim filozofie jak Leibniz, celującym w myśli abstrakcyjnej. Jak to przybliżyć subiektywnemu uczuciu? Sprawdzi się? Spróbowałam coś napisać o trudnym zderzeniu wymogów życia z naszym rozumieniem Transcendencji. Jest sporo i o bliskim mi poecie Norwidzie. Dałam o nim jeden wiersz, do tego esej. Tu zamierzałam przybliżyć trudną poezję, prawdziwą, taką zanurzoną w myśleniu. Dla Norwida ważny był w sztuce motyw spojrzenia ku niebu. Na okładce taki właśnie z Giotta. Od autorki
Pewność byłaby jakimś pięknym celem dla rozumu i serca. A niepewność? Ona się bierze z dialogu, który nie chce szufladkowania. Chodzi o wymianę myśli, jakiś zbawczy węzeł. Korzystanie z książek nie może być „jak leci”, z zapominaniem, co jest gdzie indziej. To się nijak ma do życia. Wiedział o tym już Platon. Starałam się zawsze pamiętać, co mówili różni ludzie. To ważne, zwłaszcza w trudnych sprawach wiary, o której tu dużo, bardzo dużo. Choć są chwile odpoczynku i zwykłej, wcale nie tak łatwej radości. Liczy się jednak wrażliwość. Dla Norwida nawet czarna nić smutku była „może święta, choć mylna”. A ta wojna… Jeszcze przypomnę, co pisałam kiedyś: kto uwierzy w zabijanie, zabije, a kto w miłość uwierzy, pokocha.
Właśnie, dobro jest pierwotne, ale nie przychodzi samo. Trzeba o nie zabiegać. Można walczyć, chociaż walka kojarzy się tak często ze złem. Nie wystarczy spocząć na laurach, liczyć ślepo na słuszne przepisy, nawet tłumaczyć się wyrokami losu, czymkolwiek… Sumienie bez wsparcia kultury, religii bywa chwiejne, bezradne, ale bez sumienia dobro w ogóle przepada. Piszę, oczywiście, dużo o Rosji, o wojnie w Ukrainie. Nie zawsze wprost. Chciałam rzecz potraktować wszechstronnie. I nazwać wszystko, co złe, po imieniu. Niczego się nie nauczyliśmy? Zamęt w myśleniu? Od autorki
Dotykam tu wielu spraw, często współczesnych i… paskudnych. Zastanawiam się nad mistyką. Musi ona cenić życie, i to w sposób twórczy. Piszę też o władzy. Nie jest ludzkość oczywiście jedną zgraną rodziną. Walka o wpływy i bogactwo to przedsionek piekła. Komu współczuć? Fanatycy nie są sami sobie winni, gdy giną? Trzeba widzieć, co na nich wpływa. Brakuje dobrego światła. Światło walk zbyt jasne i sprowadza ciemność. Najbliższe mi jest tu to, co piszę o Albercie Schweitzerze. Od autorki
Dużo tu różnych rzeczy. Heidegger, taki chłodny, że aż bezduszny, inaczej chłodny Dávila, a i Tołstoj nie za bardzo pojmujący tragizm. Bo jest w życiu tragizm. Po upałach przychodzą burze, zieleń się odradza, ale nie bez strat. Wołać o burzę? Coś mamy za coś. Poza tym świat podlega prawom, ale bywają niebezpieczne przypadki, nie wiadomo, jak je rozumieć, niby skądś się biorą. Pojawia się coś niespójnego, co nazywają ludzie tragizmem. Tragizm to nie ponurość i beznadzieja. To zadanie. Stąd zajęłam się też Słowackim. Już nie chłodnym. Od autorki
Piękne są te słowa Norwida o pięknie. Wielekroć pytano, czym ono jest. Do niewiedzy przyznawał się choćby Dürer. Czy ono to wytwór jaźni? Nie liczy się tu powściągliwość? A może jaźń znika, a my łączymy się z innymi, nie zawsze wprost. Jako aktorzy na scenie życia używamy pośrednictwa społeczeństwa, jakże złożonego – nie mówiąc o pośrednictwie naszego ciała, naszego umysłu… A tak chcielibyśmy łączności bardziej bezpośredniej, nie tylko dlatego, że coś robimy, kimś tam jesteśmy. Pisał o tym Pascal. Czy piękno powstaje na styku bezpośredniości i oddalenia, które narzuca rozum? Jest też poza nami wszystkimi? Matematycznie nawet? Od autorki
W tych wierszach jest zdziwienie światem, ludźmi, całą rzeczywistością. Zadziwia autorkę piękno, zaskakuje tak wizyta u psychiatry, jak również niezwykłe odkrycie Kopernika. W każdym wierszu widać zdziwienie światem zarówno w tym dobrym, jak i pesymistycznym wydźwięku. Tytuł w pełni adekwatny. Danuta Krełowska (fragment recenzji)
Niech te słowa mówią same za siebie. Powiem tylko, że korzystałam, oczywiście, z dorobku wielu ludzi. Dziękuję. I nie trzeba nawet odpowiadać, jak odpowiadał mój dziadek: „Nie ma za co, proszę częściej”. Z dobrych rzeczy warto korzystać częściej. Jeśli chodzi o zegar na okładce, taki stoi u mnie w domu. Proszę zwrócić uwagę, że jest na nim „za pięć dwunasta”.