Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Jestem pozytywnie zaskoczona. Myślałam, że będzie hardcore, będę musiała się denerwować co ten facet wyprawia, drżeć o kota, a tu szacun. OCZYWIŚCIE przy wielu punktach opieki nad kotem mamy rozbieżne podejście, z wieloma się nie utożsamiam ale obiektywnie rzecz ujmując, należy przyznać, że to świadomy właściciel a już na pewno kocha Nalę miłością wielką. Co o książce... Jak dla mnie, nie ma co oceniać jej literackiego poziomu, bo raczej nie o to tu chodzi. Te spisane wspomnienia mają przynieść czytelnikowi rozrywkę ale w pewnym sensie są też rodzajem misji. Nikt nie spodziewa się po niej arcydzieła a zwyczajnie dobrze spędzonego czasu. Nikt nie spodziewa się geniusza literatury a bardziej opowieści faceta po przejściach, który zaraża miłością do zwierząt i natury. Poza opowieścią o rowerowej przygodzie, to przede wszystkim obraz silnej więzi człowieka ze zwierzakiem. Nie zrozumie nikt, kto nie doświadczył. Jak zwierzę potrafi zmienić właściciela, jak wpłynąć na niego. Od spraw tak błahych jak prozaiczne, codzienne czynności, po przyzwyczajenia w postrzeganiu świata do weryfikacji celów. Towarzyszymy temu duetowi właściwie od początku życia Nali (chyba miała jakieś 7 tygodni), uczestniczymy w zmianach, jakie w obojgu zachodzą. Bardzo przyjemne, wzruszające, niezwykle budujące. Muszę tu też zaznaczyć, że to historia o tym, w jak dobrym kierunku można wykorzystać swoje medialne zasięgi. Ten facet nie czerpie profitów dla siebie, od początku wykorzystuje możliwości instagramowej popularności dla robienia czegoś dobrego dla zwierząt i środowiska. Cieszę się, że w tym medialnym bełkocie, ciągle znajdują się tacy ludzie.