Wojna nie ma w sobie nic z kobiety Swietłana Aleksijewicz Książka
Wydawnictwo: | Czarne |
Rodzaj oprawy: | Twarda |
Wydanie: | drugie |
Liczba stron: | 336 |
Format: | 14.2x22.2 |
Rok wydania: | 2015 |
Szczegółowe informacje na temat książki Wojna nie ma w sobie nic z kobiety
Wydawnictwo: | Czarne |
EAN: | 9788380492028 |
Autor: | Swietłana Aleksijewicz |
Rodzaj oprawy: | Twarda |
Wydanie: | drugie |
Liczba stron: | 336 |
Format: | 14.2x22.2 |
Rok wydania: | 2015 |
Data premiery: | 06/11/2015 |
Oceny i recenzje książki Wojna nie ma w sobie nic z kobiety
Nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie opowiadać o wojnie, mówić o tym czym była/jest naprawdę. Ze zbieranych przez wiele lat nagrań nie powstało to, co autorka pierwotnie planowała. Jak sama przeczuwa - weszła w straszny obszar. Im dalej w niego wchodziła, tym więcej było pytań i mniej odpowiedzi. Wie, że jej rozmówczynie nie mówią prawdy - ale nie próbuje do niej dotrzeć za wszelką cenę. Zatrzymuje się przed człowiekiem. Tworzy książkę o kobietach - nie o wojnie.Dlaczego bohaterki nie mówią prawdy? Pewnie dlatego, że nie da się pamiętać i... żyć. Są w książce osoby, które odmawiają spotkania („40 lat próbuję zapomnieć, a pani chce, żebym wspominała?"). Inna zamiast osobistych wspomnień opowiada o kobiecie, która straciła rozum - chodziła po ulicach, zaczepiała przechodniów i opowiadała o śmierci swoich dzieci. „Tylko ktoś taki może opowiadać o wojnie."Z opowieści na każdym kroku wyłazi efekt totalnej indoktrynacji. Co można wmówić człowiekowi, do czego zmusić, jaką ślepą nienawiść zaczepić wysyłając go na wojnę w wieku 15. 16. lat. Co można myśleć o dzieciach, które najpierw nauczyły się skutecznie zabijać zanim ich organizm biologicznie dojrzał do bycia kobietą?We wspomnieniach entuzjazm przeplata się z obrazami przerażającymi i nieludzkimi. Naturalizm opowieści, opisy emocji są chwilami takie, że nie sposób tego słuchać (audiobook). Nie pomaga, nie łagodzi tego nawet głos Krystyny Czubówny. Jednocześnie chciałby się momentami wejść w słowo i krzyknąć „w twarz", że to co mówi w danej chwili głos żołnierki to kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo - i ona najlepiej wie, że nie mówi prawdy.Wyrywają się za to pojedyncze zdania wplątane w opowieść, które dla kogoś, kto zna kontekst niosą straszy ładunek treści. Te pojedyncze słowa, krótkie zdania, krzyczą rozdzierająco obrazem jaki za nimi stoi.Przykłady?Sanitariuszki w oddziałach pancernych opowiadają czym jest wyciągnięcie żołnierza z płonącego czołgu. Co zostaje z takiego człowieka. Ale jedna mówi o swoim oddziale, w których były (znane z „Czterech pancernych") czołgi T34. Pada tylko krótkie zdanie - „Jak one się paliły". Nic więcej. W pierwszych latach T 34 były produkowane z silnikami benzynowymi na paliwo lotnicze. Czołgi miały też nieosłonięte zbiorniki z paliwem na pancerzu. To była tak naprawdę samobieżna pochodnia - nie czołg. A tu tylko jedno, krótkie zdanie.Jeden raz pojawia się zdanie o „prawie zwycięzców" - trzech dniach bezkarnego plądrowania miast, miasteczek, wsi - zbiorowych gwałtach na wszystkich, którzy choć przypominali kobietę i pijaństwa - zanim pojawiali się oficerowie i przywracali porządek.Tak samo tylko raz wspomniana jest armia wewnętrzna, która pilnowała ducha bojowego „mięsa armatniego". I strzelali do swoich - bo „mięso" miało prawo iść tylko w jedną stronę - do ataku. Nie mogło się cofać. Zadaniem „mięsa" było wygrać albo zginąć.Ale kiedy tylko we wspomnieniach zaczyna się szczerość (np. o łagrach i sądach dla tych, którzy pozwolili wziąć się do niewoli), natychmiast pojawia się też strach. Wszechobecny strach przed władzą i policją polityczną. Nawet w latach 80. i później nazwa NKWD nie chce przejść im przez gardło. Zamiast tego pada „przyszli po niego, wie pani kto". Brzmi to jak zdanie wyjęte z opowieści o Harrym Potterze - żeby nie wymawiać Voldemort, mówili „sam wiesz kto".***W jakiejś audycji radiowej Wojciech Jagielski wspominał kiedyś, że pisząc książki przeżywa na nowo to co widział jako korespondent wojenny. Przerywa wtedy pracę i bierze prysznic, żeby choć symbolicznie spłukać z siebie te obrazy i emocje. Czasem kilkanaście razy w ciągu dnia....Nie wiem czym się oczyścić po tej książce.Wojna nie ma w sobie nic z kobiety?Nie.Wojna nie ma w sobie nic ludzkiego, nic z człowieka.https://cyganblog.wordpress.com/2015/12/01/wojna-nie-ma-w-sobie-nic-z-czlowieka/
„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” Swietłany Aleksijewicz to reportaż, w którym autorka próbuje pokazać wojnę z perspektywy kobiet walczących na froncie. Wśród nich były praczki, kucharki, sanitariuszki, lekarki, snajperki, szeregowe żołnierki. W II wojnie światowej w walkach brało udział około milion żołnierek, nie licząc innych kobiet, które służyły jako pomoc medyczna czy gospodarcza. Swietłana Aleksijewicz jest białoruską pisarką i dziennikarką. W swojej twórczości ukazuje niechcianą i wypieraną historię Związku Radzieckiego i państw, które trwały pod sowieckimi wpływami. W 2015 roku została uhonorowana Literacką Nagrodą Nobla za „polifoniczny pomnik dla cierpienia i odwagi w naszych czasach”. Na rodzinnej Białorusi jej dzieła są wciąż zabronione, choć w jednym z wywiadów pisarka przyznała, że do jednej z księgarń w Mińsku trafił pięciopak jej książek w języku rosyjskim, jednak jest tak drogi, że mało kogo na niego stać (kosztuje trzy pensje nauczycielskie). W Polsce Swietłana Aleksijewicz została dwukrotnie uhonorowana Nagrodą im. Ryszarda Kapuścińskiego w 2011 roku za reportaż „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” oraz w 2015 roku za "Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka". Poza powyższymi pozycjami, autorka napisała również książki: "Czarnobylska modlitwa" o społeczeństwie po katastrofie atomowej, "Cynkowi chłopcy", o radzieckich żołnierzach w Afganistanie oraz "Ostatni świadkowie. Utwory na głos dziecięcy", o rosyjskich dzieciach ginących podczas II wojny światowej. Swietłana Aleksijewicz podczas prac nad książkami przeprowadziła setki wywiadów, przez co dorobiła się miana dziennikarki piszącej „opowieści głosów”. Książka „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” została napisana w 1983 roku, ale trzy lata przeleżała w wydawnictwie, ze względu na cenzurę. Pisarka oskarżona została o "pacyfizm, naturalizm oraz podważanie heroicznego obrazu kobiety radzieckiej".
O białorusko – ukraińskiej autorce książki „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” mówi się ostatnio głównie w kontekście przyznania tej właśnie pisarce Nagrody Nobla. Warto jednak przyjrzeć się bliżej całej twórczości Swietłany Aleksijewicz, której jedynie ukoronowaniem było niedawne ogłoszenie laureata przez Akademię Szwedzką. Swietłana Aleksijewicz ma na swoim koncie dość udaną karierę pisarską i nie tylko: autorka zajmowała się również kinematografią i sztuką teatralną. Próżno szukać drugiej tak szczerej i konsekwentnej w tematyce jej utworów pisarki: Aleksijewicz z całą stanowczością odwołuje się do horrorów drugiej wojny światowej i innych wojen, które dotykają ludzkość zwłaszcza dziś. Jest niestrudzoną krytyczką dysydentów politycznych na Białorusi, skąd pochodzi – a gdzie jej książki nie są wydawane właśnie przez wzgląd na ich szczerość, brak koloryzowania i zdecydowany głos sprzeciwu.
Decyzje komisji noblowskiej są przed wszystkim polityczne. Przed przyznaniem nagrody, komisja drobiazgowo analizuje zmiany jakie nastąpiły w ciągu ostatniego roku w poszczególnych państwach, ich sytuacje geopolityczną, gospodarkę, poziom demokracji…. Ostateczny werdykt zależy od konkretnych założeń, które stoją za jury. Gremium faworyzuje autorów promujących konkretne idee, przed wszystkim humanitaryzm, liberalno-lewicową ideologie. Dzięki temu wielu autorów o poglądach prawicowych nagrody nie dostało, do tego grona należy między innymi Zbigniew Herbert czy Yukio Mishima. Ich wkład w kulturę krajów, z których pochodzili jest niezaprzeczalny. Dzięki tymże założeniom dostało zaś nagrodę wielu pisarzy miernych, mających jednak właściwie poglądy, takich jak Claude Simmon czy Harry Martinson. Skutki przepuszczenia masy piszącej przez polityczne sito są jednak najczęściej pozytywne. Autorzy prawicowi, czy nacjonalistyczni znacznie rzadziej od tych politycznie poprawnych, lewicowych obdarzeni są zmysłem obserwacji i dobrym piórem.
Chyba dawno w Polsce nie było sytuacji, w której wszyscy zgodnie cieszyliby się, że z literackiego werdyktu noblowskiego. Nagroda dla białoruskiej pisarki Swietłany Aleksijewicz spotkała się jednogłośną aprobatą – cieszą się wszyscy – i czytelnicy, i krytycy literaccy; i politycy, i inni pisarze. Każdy na swój własny, wyjątkowy sposób.