Menu

Warstwy

Warstwy
„Być jak szkło twardą i przejrzystą, być jak szkło płynną i prostą” – pisze Anna Adamowicz w swojej najnowszej książce poetyckiej. Laureatka Nagrody im. Wisławy Szymborskiej zaprasza nas do lektury dziennika przemocy ciała. Wersy Adamowicz są jak przesunięte kręgi, uciskają nerwy, wywołują napięcie, nie podają odpowiedzi. „Stłuc. Kręgosłup Tytanii Skrzydło” to  zapis przemocy ciała, ale i zapachu szpitala, kronika bólu, który prowadzi do innych światów. Co w nich jest?Tom-zdjęcie RTG, pełen odniesień akt oskarżenia wymierzony w stronę symetrii, fizyki, materii. Superbohaterki z implantami, Frida Kahlo i Scarlett O’Hara na wojnie z ciałem.„Stłuc. Kręgosłup Tytanii Skrzydło” to mocne wiersze w świecie, który nie mamy szans, a jednocześnie książka-obiekt artystyczny. Marta Ignerska wyszywa w niej wizualną wersję poezji Anny Adamowicz, pisze je igłą i nitką czerwoną jak krew.
Nowa powieść autorki intrygującej książki Czarne łabędzie, biały puch! Karolina Jaklewicz w oryginalny i charakterystyczny dla siebie sposób łączy polityczny gniew z poetycką frazą i zmysłem przenikliwej obserwacji. Jej Luna to opowieść, w której subtelna sztuka napotyka na swojej drodze przemoc, a pragnieniom bezpieczeństwa i intymności towarzyszą doniesienia z frontu walki o prawa człowieka. Książka ta to zmysłowy, plastyczny zapis podróży w głąb siebie, baśń o zaangażowaniu i uwikłaniu w rolę kobiety, konfrontowaniu się z rzeczywistością oraz o niekończącej się sile.
„Dopływy, drgania, powidoki i pieśni na brzegach” to książka, która jest podróżą w głąb rzeki, opowieścią o jej nurcie, osobowości i intensywnym życiu. Małgorzata Lebda – poetka, naukowczyni oraz ultramaratonka – w 2021 roku pokonała biegiem w ciągu 28 dni 1113 kilometrów wzdłuż brzegów Wisły, od źródła do ujścia rzeki. Towarzyszył jej fotograf Rafał Siderski.Efektem tego działania jest publikacja będąca zapisem spotkania z naturą, podczas którego rzeka jest podmiotką, towarzyszką, osobą. Małgorzata Lebda i Rafał Siderski w swoim projekcie stają się mieszkańcami tej samej planety, która jest domem dla wody, roślin, zwierząt. „Dopływy, drgania, powidoki i pieśni na brzegach” są artystycznym pomnikiem współodczuwania. Na zdjęciach Rafała Siderskiego – uznanego fotografa – widzimy żywy organizm, jakim jest Wisła, obserwujemy jej codzienne doświadczenia, zaglądamy pod taflę, spotykamy zwierzęta i rośliny. Fotografie Siderskiego są jednak czymś więcej, to malarskie próby uchwycenia intymności natury. Jej niebezpieczeństw, problemów, piękna. Zdjęciom towarzyszy poemat Małgorzaty Lebdy, dynamiczny, mający charakter dziennika, poetycki zapis egzystowania obok, wewnątrz natury, bycia jej częścią, opis ciała zmagającego się ze słabościami i rzeki, która nieustannie przekracza samą siebie. „Dopływy, drgania, powidoki i pieśni na brzegach” Rafała Siderskiego i Małgorzaty Lebdy to panorama wielkiej koegzystencji, własnego ciała, przyrody, fotografii, natury, bólu i piękna.  
„Ostatnie dziesięciolecie XX wieku zapisało się w dziejach Teatru Polskiego we Wrocławiu jako czas nadzwyczajnego rozkwitu. Ów wzlot zbiegł się z trudnym dla polskiej kultury okresem transformacji. „Terapia szokowa” zaaplikowana krajowej gospodarce odcisnęła swoje piętno także na życiu teatru. Galopująca inflacja, kurczące się dotacje i masowy odpływ publiczności doprowadziły wiele polskich scen na skraj zapaści” – pisze Jolanta Kowalska we wstępie do swojej książki.Ale „Tamta dekada. Teatr Polski we Wrocławiu w latach 1990–2000” to też zupełnie inna opowieść. Autorka portretuje okres wyjątkowego wzrostu popularności wrocławskiej sceny, eksplozji talentów i niełatwych kompromisów. Jolanta Kowalska snuje opowieść o budowaniu się zespołu, głośnych spektaklach Jerzego Grzegorzewskiego, Krystiana Lupy, skandalach i artystycznym fermencie. „Tamta dekada” to opowieść o miejscu, które rozwijało się na przekór pożarom, powodziom i trudom transformacji w barwnych latach 90. i w mieście, które właśnie zaczynało odzyskiwać swój dawny blask.Obowiązkowa pozycja dla wszystkich miłośników i miłośniczek teatru, historii i Wrocławia.
„To nie była przyjaźń. Znajomość w pobieżnym oglądzie też chyba nie nazbyt zażyła, choć na jedno lub drugie były, jak się okazuje, solidne zadatki. Sytuację tę można by raczej porównać do spotkania dwóch wędrowców na przecinających się szlakach. Z dala od domu, w obcej okolicy, trafiają na siebie, nadchodząc z różnych stron, idą razem przez chwilę, a potem ich drogi znów się rozdzielają, jakby przypomniały sobie o nadrzędnej powinności dążenia w przeciwnych kierunkach. Jest jednak w obopólnych relacjach Czesława Miłosza i Tymoteusza Karpowicza coś, co czyni je dość wyjątkowymi i nie pozwala przejść obok nich obojętnie. Wzajemny szacunek pisarzy dla siebie i swojego rzemiosła? To też. Zrozumienie i akceptacja przeciwstawnych poglądów na rolę i zadania poezji? – również, choć nie zawsze od razu i nie zawsze w pełni. Więc co? Może właśnie to, że silnie akcentowana w powszechnej świadomości odmienność, nieprzystawalność obu autorów, traktowana przez zwolenników ich odrębnych poetyk jako oczywistość, dorozumiewana sama przez się i niewymagająca głębszych uzasadnień, miała w istocie ukryty nurt, w którego ramach ich poglądy oraz argumenty bezpośrednio się ze sobą stykały, gdzie ucierały się i przenikały, wchodząc w różnego typu interakcje” – pisze Emil Pasierski we wprowadzeniu do „Korespondencji 1965–2003” Tymoteusza Karpowicza i Czesława Miłosza.Nowa publikacja Wydawnictwa Warstwy to niezwykły przykład zapisu intelektualnej relacji poetów. Dwóch wielkich polskich twórców nie zawsze się ze sobą zgadzało, ale nie umniejszało to ich wzajemnego szacunku do siebie i wspólnej troski o dobro poezji. Ważne świadectwo czasów i literatury oraz odchodzącej w niepamięć sztuki epistolografii.
„Autostrady stanowiły gigantyczne dzieło sztuki, wtapiały się z gracją w ojczysty krajobraz, ujawniając nową perspektywę i sposób postrzegania jego piękna. Miały być tworem przezwyciężającym odwieczny rozdźwięk między naturą i techniką” – pisze Agata Ciastoń w książce „Na środkowym pasie latem trawa była wysoka”. Publikacja jest jedynym w swoim rodzaju portretem czasów, poturbowanego społeczeństwa i jego marzeń. Autostrada A4 jest u Agaty Ciastoń jednocześnie metaforą i konkretem, Realnym i Symbolicznym, fantazją i tonami betonu. Autorka zabiera nas w drogę, która sama jest celem. Obserwujemy w niej zmieniające się ustroje, tragiczne losy i momenty szczęścia. Ciastoń odkrywa przed nami tajemnice kryjące się pod asfaltem – ludzkie szkielety, legendy i zagadki. Co stało się z fragmentami drogi, która w pewnym momencie po prostu zniknęła? Czym były zeszyty śnieżne? I czy dziś nad autostradą latają te same gatunki motyli, które obserwowały dzieci w letni dzień zaledwie kilka lat po wojnie? Poruszającemu, minimalistycznemu esejowi towarzyszą duchologiczne zdjęcia, na których autostrada zamienia się w dzieło sztuki. Wzruszający pomnik zmian, drogi i poszukiwania celu. 
Książka poetycka Stanisława Kaliny Jaglarza – autora nominowanego do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej i Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius.„zajęczy żar” to jednocześnie pieśń miłosna, pieśń pochwalna i tren. Akcja dzieje się w lesie, na łące, pod ziemią, a głównym bohaterem jest natura. Autor w unikatowy sposób snuje swoją opowieść, a jego fraza przypomina rozrastającą się w nieskończoność grzybnię. To także na wskroś cielesny tom – człowiek pochylony nad ziemią czy spleciony w miłosnym uścisku jest takim samym elementem krajobrazu, jak wysoka trawa czy krzew.  Poetycka fraza pokrywa tu wszystko – pestki, ptaki, błoto czy świerszcze – i zostaje w czytelniku na dobre. Autorowi udało się stworzyć język przyrody, w którym jest miejsce na życie, śmierć, piękno i brzydotę.„zajęczy żar” to wersy dla roślin, ludzi i zwierząt.
Nowy tom poetycki laureatki Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. „córy” to obraz przekazywanej z pokolenia na pokolenie codzienności matek, wojowniczek, ofiar przemocy. Autorka opowiada historie z bloków, ciemnych mieszkań i zatłoczonych kuchni. Podsuwa czytelnikowi niepokojące przedmioty, nóż i pięść. Odwiedza miejsca walki, której nikt nie widzi. Janiak, korzystając z romantycznego uniwersum, w niezwykle rytmicznych wersach buduje świat, gdzie odgłos siekiery łamiącej czaszkę spotyka się z płaczem dziecka i śmiechem matki. I wszystko to brzmi w „córach” jak muzyka. Te wiersze mają refreny, są piosenkami o dziewczynach ze śladami na szyi, balladami o umieraniu, przemocy i rodzinie. „córy” są poetycką wizją świata najgorszego z możliwych, w którym traumę oświetla neon, a w jej tle majaczy beton, blok i podwórko.
Urszula Honek, autorka nominowana do Międzynarodowej Nagrody Bookera, Paszportu „Polityki”, Nagrody Literackiej Gdynia i Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza, laureatka Nagrody Fundacji im. Kościelskich i Nagrody Conrada – powraca z nowym tomem poezji. „Poltergeist” to portret żałoby i braku, którego rewersem jest nieustająca obecność, to kronika życia w cieniu tragedii – życia, gdzie granica pomiędzy wspomnieniami, wyobraźnią i realnością zaciera się. Podmiotce towarzyszą obrazy z dzieciństwa, sny, szumy radia czy telewizora, zaskakujące, ale jakby znajome dźwięki. Honek pisze: „Najłatwiej przypomnieć sobie czyjś głos, ale nie rozmowę”. We wstrząsający sposób ukazuje ona tęsknotę za zmarłą przyjaciółką – miłość i rozpacz. Jej wiersze są nieskomplikowane jak codzienne czynności i (tak jak one) pełne znaczenia i emocji. „Poltergeist” to poezja organiczna. Czytelnicy nie tylko oglądają świat bohaterów tych wierszy – ludzi, zwierząt, duchów. Stają się jego częścią, razem z podmiotką doświadczają wszechogarniającej utraty, czują ciepło promieni słońca wpadających do pokoju, słyszą dźwięki, widzą zmieniające się pory roku. Zamykają drzwi, otwierają okna, zapalają światło. Razem z nią czekają na znak. Nowa książka autorki „Białych nocy” wystawia czytelnika na próby, którym poddawani są jej bohaterowie – próby skoku, próby głosu. Ulga przychodzi nieoczekiwanie, zjawia się w nocy, podobnie jak to, czego boimy się najbardziej. W tej poezji słońce wschodzi i zachodzi, a jeśli zawołasz kogoś, kogo straciłeś – usłyszysz odpowiedź.
Adam Ubertowski w Mesjaszu realizuje skryte marzenie wielu czytelników o pełnokrwistej epickiej polskiej powieści. Na blisko sześciuset stronach śledzimy losy intrygującego bohatera, jesteśmy najbliżej jak się da: towarzyszymy mu podczas narodzin, słyszymy jego pierwsze myśli i doświadczamy tych samych zaskoczeń. Mesjasz to opowieść o rodzinie, tajemniczym dziadku, relacjach i obowiązkach. W duchologicznej atmosferze zasiadamy w szkolnej ławce, poznajemy skomplikowany, słodko-gorzki smak pierwszej miłości i przyjaźni. Mesjasz to również podróż przez świat wewnętrzny głównego bohatera i wszystko, co dla niego najważniejsze. A także (pozornie) mniej ważne. Tęsknota, ambicje, marzenia czy utrata opisywane są tu z wyjątkową czułością, czujnością i zrozumieniem.Powieść Ubertowskiego jest sugestywnym portretem losu człowieka. Autor zadaje pytania o pamięć. Czy nasza wizja przeszłości ma znaczenie dla kogoś innego? Czy jesteśmy w stanie zabrać ze sobą jakąś wiedzę, o tym, co nas spotkało? A może nie mamy żadnej wiedzy? Cały krajobraz powieści podszyty jest historią, i to ona momentami, nawet długimi, wydobywa się na plan pierwszy, staje się głównym bohaterem. Bo Kim jest tytułowy Mesjasz? I co ma wspólnego z pewną znaną stocznią, Rolling Stonesami i bohaterami Wielkiej Historii…
Daniel Odija – pisarz, autor powieści, dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike – debiutuje jako poeta. „ale” to zbiór świeżych, pełnych słońca i życia wierszy. Autor w swojej pierwszej książce poetyckiej bada relacje pomiędzy podmiotem a otaczającym go światem. W codzienności i jej rekwizytach szuka fundamentalnych praw, emocji i wzruszeń. Podmiot obserwuje ludzi, dostrzega zmiany uczuć i pór roku. Spór o uniwersalia toczy się tu na ławce w parku, a bohaterkami są dziewczyny śmiejące się jak mewy. Oraz same mewy. Może one też się śmieją? Daniel Odija w centrum swojego poetyckiego uniwersum stawia jedno słowo z podsłuchanej rozmowy, światło, gdzie czai się coś niepokojącego, i przeczucia prowadzące nie tam, gdzie powinny. To poezja o rozmowie i czasie, o miejscach, w których nas nie ma, wojnie toczącej się blisko i zarazem daleko, i niesprawiedliwości. Nie dowiemy się z tej książki, czy „prócz krwi i mięsa mamy też inne składniki siebie”. Ale możemy mieć na to nadzieję.
„Tylko kanarek widział” to nowa, długo oczekiwana książka Mariusza Grzebalskiego – poety, wydawcy, redaktora, laureata nagród Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek (1998, 2007), Huberta Burdy (2002), Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2014), Nagrody Fundacji Kultury (2014), nominowanego do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej (2014).Książka to ponad sześćdziesiąt wierszy-podróży w świat przeszłości, tajemnic i nieoczywistych wzruszeń. Frazy Mariusza Grzebalskiego są jak „odłamki w drodze do ciał” pojawiające się w jednym z jego wierszy. Trafiają w nieoczekiwane miejsca, opisują „pewne sprawy”, które stanowią jądro naszego życia, codzienności, czasu. Podmiot liryczny przemieszcza się pomiędzy wspomnieniami z najwcześniejszego dzieciństwa a momentem, który wydarzył się przed chwilą. Przed naszymi oczami stają przodkowie i ich zwyczaje, ulice, po których chodzą teraz inni ludzie, zmienione podwórka. Kiedy podmiot myśli o nieżyjącym dziadku, przed jego oczami staje żółta brama, bo wszystko w tej poezji jest jednocześnie zapomniane i zapamiętane, ulotne i materialne, wtedy i teraz.„Tylko kanarek widział” to zbiór impresji, szkiców z codziennych spotkań ze światem. To uniwersum, w którym bohaterem narodowym jest człowiek obsługujący kosiarkę, w którym najważniejszą podróżą jest wyprawa do supermarketu, a największe tajemnice kryją się w zamkniętych szafkach. Książka-zdjęcie z przeszłości, wspomnienie przyjaźni, nocnego autobusu, końca lata.
Książka „Pisanie jest tylko dodatkiem. Korespondencja 1946–2011” przybliża czytelnikom dwie bardzo istotne osobowości literatury i kultury polskiej XX wieku. Z jednej strony mamy doskonale nam znaną postać Tadeusza Różewicza, jednego z najwybitniejszych i najczęściej tłumaczonych na języki obce polskiego pisarza, który obok Czesława Miłosza i Wisławy Szymborskiej postrzegany był przez lata jako główny polski pretendent do Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Z drugiej strony mamy Mieczysława Porębskiego, także pisarza, ale przede wszystkim szanowanego i docenianego krytyka sztuki, wykładowcę w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, od 1970 profesora na Uniwersytecie Jagiellońskim, od 1974 kuratora w Muzeum Narodowym w Krakowie, w 2012, na kilka miesięcy przed śmiercią, uhonorowanego Nagrodą Literacką Gdynia za książkę „Spotkanie z Ablem”.Zgromadzone listy są z jednej strony zapisem przyjaźni dwóch intelektualistów i ludzi kultury, ale też dialogiem dotyczącym sztuki, literatury i spraw społeczno-politycznych. Niosą one też ze sobą wartość czysto literacką, co dodatkowo wzmacniają załączane teksty poetyckie, rysunki, fotografie, wycinki prasowe, programy teatralne.„Zgodnie z tytułem książki – Pisanie jest tylko dodatkiem – najważniejsze słowa między przyjaciółmi padły zapewne nie w listach, a w bezpośrednich rozmowach „w cztery oczy”, podczas prywatnych „sympozjonów”, spacerów w Ustroniu, spotkań w Warszawie i „gdzieś w świecie” – w Wenecji czy Paryżu… Zebrane tu listy są tylko echem wspólnych przeżyć, wspomnieniem lub zapowiedzią rozmowy, znakiem życia i sygnałem pamięci. Ale przecież są równocześnie autentycznym, bezcennym zapisem duchowych rozterek i zwątpień, wzruszającym świadectwem tęsknot i nadziei, złudzeń i zachwytów. A przede wszystkim niezwykłej duchowej więzi, braterskiej wspólnoty łączącej przyjaciół. „To nie jest ten list – który chciałem napisać – wyznaje Różewicz – ale jeśli pomyślisz, to będziesz wiedział o czym ten nienapisany list jest… tym bardziej, że są to raczej «uczucia» niż myśli. Czujemy zapewne to samo, więc pisanie jest tylko «dodatkiem»”…(Krystyna Czerni, fragment wstępu)
Czwarty tom „Esejów” Tymoteusza Karpowicza zamyka dziesięciotomową, zapoczątkowaną w 2011 roku edycję Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza i podobnie jak poprzednie scala istotną, tym razem już ostatnią partię rozproszonego, mniej znanego dorobku pisarza. Rozliczne, drobniejsze i obszerniejsze teksty z czasopism krajowych oraz emigracyjnych, a także nadal wydobywane z archiwum maszynopisy składają się na całość, która w coraz większym stopniu uzupełnia i niuansuje obraz dokonań autora Odwróconego światła. Eseje, publicystyka, rozmowy oraz – co ciekawe – kolejne nieznane dotąd wiersze z początków i z końca twórczej działalności rzucają nowe światło na pisarski profil Karpowicza, poszerzając znacznie powszechnie znany obszar jego zainteresowań i odsłaniając przed czytelnikami jego wszechstronność, czujność i wnikliwość zarówno w tworzeniu, jak i opisywaniu literatury. Niezależnie jednak od tego czy po raz kolejny wraca do „swoich” tematów, czy pisze lub mówi o bieżącym życiu literackim, społeczno-kulturalnym bądź politycznym – nie ma wątpliwości, że to Tymoteusz Karpowicz, wielowymiarowy twórca, odbiorca i obywatel kultury.
Dzień dobry we Wrocławiu! Zastanawiacie się, gdzie znaleźć pociąg jadący do nieba? Albo jak wpada się na pomysł, by przeciwlotniczy schron przerobić na muzeum sztuki? I dlaczego we Wrocławiu lata 30. XX wieku przetrwała tylko jedna synagoga? Odpowiedzi między innymi na te pytania znajdziecie w „Chodź, opowiem Ci Wrocław! WroOpowieści Rafała Dutkiewicza”. Niewiele jest przewodników, które tworzą ludzie, mający wpływa na to, jak wyglądają opisywane przez nich miejsca. A w przypadku tej książki tak właśnie jest!. Oto bardzo subiektywny przewodnik po stolicy Dolnego Śląska ułożony przez Rafała Dutkiewicza, wieloletniego prezydenta miasta, który, jak nikt inny w XXI wieku, wpłynął na to, jaki Wrocław jest obecnie. Znajdziemy tu najważniejsze zdaniem autora lokalizacje miasta, zarówno te historyczne, którym nie tak dawno temu przywrócono dawną świetność, jak i miejsca nowe, powstałe ledwie kilkanaście lat temu. One wszystkie, a także towarzyszące im historie, anegdoty oraz ilustracje autorstwa Jakuba Kamińskiego składają się na opowieść o Wrocławiu, która zainteresuje czytelników i czytelniczki w najróżniejszym wieku. * Dłuższy blurb, przynajmniej kilka zdań. To kolejne zdanie. I to też, takie długie. A tak w ogóle, prof. Miodek zadzwonił do mnie z prywatnego numeru i zaczął: „Kierowniku złoty, po tej stronie Miodek”. Chyba zmienię sobie stopkę, tak myślę.. Jan Miodek Chodźcie, opowiem Wam Wrocław! Rafał Dutkiewicz
„Sois sage” - Marcin Kurek „Sois sage” Marcina Kurka to oszczędna poezja, która dotyka spraw najważniejszych za pomocą wtrąceń, ulotnych wspomnień, komentarzy wypowiedzianych jakby mimochodem. Czasem tylko pomyślanych. Ta poezja rodzi się z gestu, chwilowego wrażenia, sekundy, myśli, która – jak pisał Andrzej Sosnowski – już za chwilę nie będzie pamiętać swojego adresu. Autor przygląda się naturze, ale snuje refleksje o nas samych, zestawia sacrum z profanum, wyprowadza nas w pole. Udaje, że będzie zabawnie. Wielka orkiestra symfoniczna gra tu obok roweru, koniec przychodzi podczas zakupów. I co oznacza wielki żółty parasol przed warsztatem trumniarza? „Sois sage” to zaskakujące haiku o milknącym świecie, codziennej rutynie, Europie i polskiej historii. To minimalistyczne żarty o przemijaniu. Wiersze Marcina Kurka uwodzą formą, która niebezpiecznie wciąga, i atakują treścią, której ciosy czujemy dopiero po chwili.
Karol Maliszewski – uznany pisarz i krytyk literacki, ceniony zwłaszcza za propagowanie młodej rodzimej poezji, oraz Karol Banach – utalentowany grafik, mający w dorobku ilustracje do książek, ale i projekty graficzne realizowane na zlecenie wielkich międzynarodowych marek, połączyli swoje siły. Efektem tej współpracy jest niezwykła, błyskotliwie napisana, przepięknie zilustrowana i wydana w niecodziennej formie książka poetycka dla najmłodszych – „Przypadki Pantareja. Wiersze dla małych i dużych”. Książka zachwyca pod każdym względem. Wydana w formie leporello w pierwszej kolejności przykuwają uwagę formą, jak i kolorowymi ilustracjami. Grafiki Banacha, niebanalne, z jednej strony utrzymane są w konwencji charakterystycznej dla tego twórcy, z drugiej korespondują z wplecionymi między nie wierszami. I to właśnie teksty autorstwa Maliszewskiego sprawiają, że od książki nie sposób jest się oderwać. Napisane z niezwykłą dbałością o rytmikę frazy, zabawne, momentami przechodzące w gry słowne, sprawiają autentyczną przyjemność z czytania tak dorosłym, jak i dzieciom. Karol Maliszewski udowadnia, że bycie wybitnym krytykiem literackim i teoretykiem, wcale nie wyklucza tworzenia poezji najwyższej próby – również dla dzieci.
Mała Ula zostaje pod opieką Dziadka i zaczynają się kłopoty – zamiast przygotowywać się do wyjścia do szkoły, dziewczynka postanawia bawić się w szkołę. A sprawdzanie obuwia zmiennego u Dziadka i pozostałych – pluszowych – uczniów zajmuje bardzo dużo czasu. Zwłaszcza gdy okazuje się, że Ula nie może znaleźć nawet własnych kapci, a Dziadek zaczyna tracić cierpliwość… Ta przezabawna historia o perypetiach Dziadka i jego ukochanej niesfornej wnuczki napisana została przez Jana Wilkowskiego, jednego z najwybitniejszych twórców polskiego teatru lalkowego, autora sztuk, scenariuszy i książek dla dzieci. Autorem opracowania graficznego jest Janusz Stanny, mistrz polskiej szkoły ilustracji, poeta i pedagog, którego dynamiczna kreska i nowatorskie podejście do sztuki stały się inspiracją dla całego pokolenia polskich grafików. Pierwsze wydanie książki – 1968 rok.
Epidemia ospy z 1963 roku bez wątpienia była jednym z ważniejszych wydarzeń w historii Wrocławia, zwłaszcza w XX wieku, po II wojnie światowej. To, jak wpłynęła ona na miasto, w zestawieniu z tym, jak mogła wpłynąć, do dziś robi wrażenie. Książka Jerzego Bogdana Kosa w plastyczny sposób przedstawia obraz ówczesnej rzeczywistości. Wyostrza ogólne wyobrażenie, jakie można mieć na temat trudnej sytuacji współczesnego miasta dotkniętego zarazą, unaocznia wiele szczegółów, które wraz z upływem lat zacierały się w ludzkiej świadomości lub zostały z niej wyparte, a które po lekturze uzmysławiają czytelnikom skalę grozy i wysiłku, jaki włożono w walkę z wirusem. Książka jest wznowieniem jednej z ważniejszych publikacji dotyczących wrocławskiej epidemii, tzn. Epitafium dla ospy (1991). Jest to edycja poszerzona, zaktualizowana i uzupełniona o nowe fakty i informacje, które ujrzały światło dzienne w ostatnich latach. Jest ona także poniekąd summą publikacji o tej tematyce, gdyż zawiera bogaty przegląd literatury poświęconej tej sprawie oraz cenną bibliografię. Publikacja prezentuje różnorodny materiał, od narracji reportażowej, po przytoczone rozmowy z pierwszoplanowymi uczestnikami wydarzeń, wspomnienia, kronikę, dziennik, ale i podsumowanie całokształtu refleksji nad ówczesną sytuacją miasta i służby zdrowia. Sam opis procedur i struktur reagowania godny jest odnotowania jako świadectwo historyczne. Książa ta to interesujący w wielu wymiarach dokument tamtych czasów.
Pierwsze wydanie Wiosennych obrazków Stanisława Młodożeńca ukazało się w 1959 roku. Poeta, jeden z głównych przedstawicieli polskiego futuryzmu, poezją dla dzieci zainteresował się dopiero po drugiej wojnie światowej, gdy przymuszony do emigracji zamieszkał w Londynie. Ciężko chory powrócił do kraju w 1957 roku. Młodożeniec w swojej twórczości literackiej i publicystyce często odnosił się do tematów wiejskich, nie inaczej było, gdy pisał z myślą o najmłodszych czytelnikach. W Wiosennych obrazkach natrafiamy na liczne scenki, w których uchwycony został obraz wiejskiego przedwiośnia i związanych z tą porą roku obrzędów i prac. Tym sposobem obserwujemy topienie Marzanny, pierwsze prace na polach, ale też zaglądamy do kuźni czy, na modłę socrealistyczną, podsłuchujemy niosących postęp młodych budowniczych chodników i marzących o usprawnieniu gospodarstw przyszłych inżynierów. A wszystko to ubrane w niezwykle barwną frazę, pełną rytmicznych zabaw z językiem. Do zilustrowania naszego wydania Wiosennych obrazków zaprosiliśmy wnuka Stanisława Młodożeńca – Piotra Młodożeńca – ilustratora i plakacistę.
Słyszymy Tymoteusz Karpowicz – myślimy poeta. Przypominamy sobie jego utwory dramatyczne, nieliczne prozy. Ale ilu spośród nas – wyłączając niewielkie grono specjalistów – autora Rozkładu jazdy kojarzy z twórczością eseistyczną? A bez wątpienia – i książka ta jest na to dowodem – Karpowicz był eseistą fascynującym, zaskakująco przystępnym – co odróżnia go od Karpowicza poety – który jak mało kto potrafił wprowadzić czytelnika w skomplikowany świat tekstów poetyckich. Redaktorka tomu Joanna Roszak nazywa go wręcz „suflerem”. I rzeczywiście – wędrówka w towarzystwie Karpowicza po poezji Wisławy Szymborskiej czy Rafała Wojaczkach, ale i po innych tekstach kultury – choćby spektaklach Jerzego Grotowskiego – staje się nie tylko łatwiejsza, ale przede wszystkim wyjątkowo interesująca.
Pośród doświadczeń twórczych i czytelniczych poezja jest przeżyciem najbardziej intymnym. Indywidualnym. Bogusław Kierc od lat dokonuje rzeczy, wydawałoby się, niemożliwej. Otóż w tym świecie zwielokrotnionego indywidualizmu pozostaje, jakkolwiek paradoksalnie by to nie zabrzmiało, zjawiskiem jeszcze bardziej osobnym. Rytmy albo wiersze stałe są tego kolejnym dowodem. Posługując się sztafażem gatunkowym poematu, autor w istocie dekonstruuje go wewnętrznie, z maestrią rozsadzając reguły, wznosząc się ponad zasady. Dzięki temu otrzymujemy książkę poetycką o podwójnie inicjacyjnym charakterze. Zarówno jeśli idzie o to, co znajdujemy w wierszu, jak i o samą formę. Jednocześnie w tej osobności Kierc nie ucieka od niskiego ukłonu w stronę patrona swojej poezji – Juliana Przybosia. Jeśli popatrzeć na współczesny krajobraz poetycki w Polsce, kunsztowna twórczość Bogusława Kierca jest bez wątpienia doznaniem unikalnym.
Trwająca ponad 60 lat korespondencja między rodzinami Różewiczów i Voglerów zaciekawi nie tylko badaczy literatury, ale i zwykłych czytelników. Zebrane w książce listy uznać należy za ważne dokumenty, które rzucają światło nie tylko na twórczość jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy współczesnych, nie tylko przybliżają utwory Henryka Voglera czy też dokonania teatralne Romany Próchnickiej-Vogler, lecz także stanowią prywatną kronikę życia literackiego i teatralnego. Są istotnymi przyczynkami do biografii obu twórców, zapisami dziejów przyjaźni, nieupozowanymi portretami i autoportretami. Narracja epistolograficzna w tej korespondencji podąża w dwóch kierunkach. Podtrzymywana jest więź towarzyska i przyjacielska, a zatem tego rodzaju kontakt dopuszcza zwierzenia, swobodę wyrazu, nieograniczoną ostrość sądów, a także podejście ludyczne – zabawę w nakładane maski, gry językowe i koncepty. Z drugiej strony pamiętać należy, że autorzy listów – pisarz i redaktor, dramaturg i kierownik literacki teatrów, autor sztuk i reżyserka – rozmawiają o sprawach obecności w kulturze, o inscenizacjach sztuk Różewicza w świecie i w Polsce, sprawach teatru, planach repertuarowych, krytyce literackiej i teatralnej, wreszcie – o scenariuszach i adaptacjach filmowych. Dodatkową wartością książki są umieszczone w listach komentarze Tadeusza Różewicza na temat własnych utworów. Dzięki temu czytelnik otrzymuje istotne uzupełnienia esejów, szkiców, wywiadów. Pisarz odsłania tajniki swego warsztatu, broni własnych poglądów estetycznych. Różewicz doraźnie uprawia także krytykę literacką, w listach widzimy jak uważnie odczytuje powieści, opowiadania i dramaty Henryka Voglera, precyzyjnie formułując pochwały i zarzuty. Prowadzi też spór z ludźmi teatru, wykazuje słabsze strony inscenizacji oraz gry aktorskiej.
Pan Patyczak wszystko wie najlepiej, a wróbelek Melek nie wie prawie nic – nawet latać jeszcze nie potrafi. Pan Patyczak lubi spokój i porządek, a wróbelek Melek chciałby, żeby w końcu coś się wydarzyło… coś wielkiego! Pewnego dnia Pan Patyczak gubi swoje odbicie w lustrze i rusza do lasu, by je odnaleźć, a Melek spada z gałęzi sosny, na której spędził całe dotychczasowe życie – i nagle wszystko się zmienia. Bohaterowie postanawiają pomóc sobie nawzajem, przy okazji wywołując prawdziwą rewolucję w lesie i ucząc siebie (i innych), czym jest szczęście, strach oraz przyjaźń. Mądrej i przezabawnej opowieści Grażyny Lutosławskiej towarzyszą wyjątkowe ilustracje – wielkoformatowe, ręcznie naszkicowane ołówkiem rysunki lasu i jego mieszkańców autorstwa Roberta Romanowicza.
1
z 1
skocz do z 1